Anatomia tęsknoty

Znana mi była tęsknota nieokreślona, o nieuświadomionej przyczynie. Palące pragnienie wypełnienia bliżej niezdefiniowanej pustki. Jakiej pustki? To nie miało dużego znaczenia, bo brak mogłam wypełnić dowolną treścią. Nienasycenie uznać za korzystny, płynny stan wymuszający ruch i zmianę w życiu.
Ale to się zmieniło.
Pragnienia się wykrystalizowały, potrzeby zostały dookreślone. Zaryzykuję stwierdzenie, że wiem, czego potrzebuje ciało i umysł. Domagają się poprzez głód lub emocjonalne rozedrganie.
Poznałam za to nową postać tęsknoty. Cielesną, mięsistą, pulsującą. Cichą, otwartą ranę braku. Braku ciała, braku ciepła, braku obecności. I wbrew temu co zazwyczaj robiłam z bólem otwartych ran, nie wkładam w nią palców, nie badam granic, nie oceniam głębokości czucia. Żyję z. Żyję pomimo. Oddycham, czując pulsowanie łagodzone tylko obecnością. Odkryłam, że wyrwy tęsknoty za konkretną obecnością, w przeciwieństwie do nieokreślonego nienasycenia, nie da się wypełnić myślą, mową, uczynkiem i niezaniedbaniem. Żadne działanie, inne towarzystwo, praca, żadna idea, intelektualne i puste rozrywki, nic nie wypełnia rwącej tęsknoty. Dlatego żyję pomimo, obok niej.

I nie mogę powiedzieć, że jestem nieszczęśliwa. Jestem wdzięczna, że mogę tę tęsknotę czuć. Odwzajemnić ją. Wypełnić.  
Uwspólnić aż do zniknięcia.

2 komentarze:

Ray pisze...

Udało się uwspólnić?

Saevitia pisze...

Udało się.

Prześlij komentarz