Czasami staję się tak prosta w opisie, że większość podstawowych modeli może wspomóc wyobraźnię w zrozumieniu.
Ogromne wahadło porusza się w rozległej przestrzeni. Gdy pojawia się świadomość zdolna do wydobycia się z pozornie hermetycznego wnętrza, oscylacje już trwają. Wybicie ze stanu równowagi musiało nastąpić wcześniej, ponieważ na granicy poznania rysuje się od razu niespieszny ruch w pustce. Równomierność i stateczność ulega nagłemu zaburzeniu. Niespodziewane dopaminowe przyspieszenie. Już po chwili wyciszenie, które tłumi doznania tak silnie, że w świadomości rodzi się lęk - za chwilę wszystko się zatrzyma. Przypływ adrenaliny jest tym, co przerywa zamieranie. I tak bez przerwy. Szaleńczy bieg po biochemicznych szlakach. Myśl dodatkowo zaburza układ. Rozbija prostotę, wdziera się w pęknięcia struktury wahadła. Wybiega w przestrzeń i wraca przestraszona. Wciąż gdzieś się gubi. Czasami odnajduje drogę po latach. Kuli się osamotniona w nieodkrytych dotąd złożonościach konstrukcji.
A raz na jakiś czas doprowadza do wypadku.
Krańce wahadła wyostrzają się. Świadomość nabiera kształtów, scalając się w pełni z naczyniem mojego ciała. Ostrze zawisa nade mną, a ja nie muszę nawet patrzeć w górę, by wiedzieć, że nieustannie się obniża. Nieuchronnie się zbliża. Zsynchronizowane z metalicznym biciem serca. Świszczące beznamiętną obojętnością. Czas się rozwleka.
Ostrze gładko muska skórę głowy. Kolejne wahnięcie. Tępo zatapia się w czaszce. Odchyla się lekko wytłumione i wraca. Coraz niżej. Coraz głębiej. Coraz wolniej. Wnika w struktury. Penetruje. Tnie.
Krew zmieszana z płynem mózgowo-rdzeniowym spływa po twarzy. Chciałabym ją zetrzeć, ale natychmiast pojawia się obraz odciętych palców. I tak zaraz przestanę widzieć i czuć. Oszalałe myśli pomalutku zamierają.
Cisza.
Ostatnia myśl -
- Jeśli wahadło powróci do stanu równowagi i w nim pozostanie, nastąpi koniec.
-----------------------------------------------
Zanotowane chwilę wcześniej na skrawkach...
naznaczona czasem - niecierpliwa, nieuważna. leczyć się trzeba z pośpiechu
moje dzisiejsze zogniskowania uwagi mają smak mandarynek. nie mogę zidentyfikować smaku rozproszeń...
*to już dwa warunki pod rząd; może warto pomyśleć o chwilowym zabsolutyzowaniu się
-------------------------------------------
Jeszcze wczoraj miałam dopisać jedno skojarzenie – z „Czasem Apokalipsy” i ślimakiem pełznącym po krawędzi brzytwy. W kontekście innych ślimakowych powiązań wyobrażenie ma zawsze taką samą postać:
Ślimak rozwarstwiony brzytwą światów miękko się zanurza,
niczym okręt wolno idący na dno. Śluz izoluje krew.
(nota bene krew ślimaka zależnie od gatunku jest bezbarwna, niebieska lub czerwona.)
2. Z kilku modeli przedstawiających krótką myśl wybrałam najprostszy i najbardziej okrojony. Przez moment łudziłam się, że zaczynam doceniać prostotę, ale nie. Wybrałam go ze względu na rozłupaną czaszkę. Znamienne.