obraz


Muszę pisać. Stawiać litery i nie wiedzieć co znaczą ciągi, w które się układają. Nie znać znaczeń.
Muszę mówić. Wydawać dźwięki bez sensu i bez znaczenia. Jestem dźwięczna i nic z tego nie wynika. Wypowiadam słowa, które równie dobrze mogłyby zamilknąć w próżni. Bez różnicy, bo nic nie znaczą.
I muszę przestać myśleć. Tylko na chwilę. Obawiam się jednak, że później tego mechanizmu nie da się odwrócić. Bo nie pomyślę, że warto zacząć myśleć, skoro nie będę myśleć. A myślę też bez sensu, ponieważ jestem zbyt ograniczona. A ta myśl mnie męczy. Nie chcę pozostać zamknięta w tym ciasnym sześcianie. Chciałabym, żeby się kiedyś choć trochę rozszerzył.
Bezpiecznie świadomie nie myśleć mogę tylko we śnie. Ale nawet sny ostatnio nie dają mi wytchnienia. Z ledwością mogę za nimi nadążyć.

Czasami chyba przestaję żyć. Na nieuchwytny ułamek sekundy umieram. A jednak żyję przez większość życia. A czy Żyję? To już kwestia dyskusyjna.

Nie lubię kiedy świat zatrzymuje się nagle. Sekundnik zegara usilnie próbuje przesunąć się jeszcze o milimetr i staje. A nikt tego nie zauważa. Widać świat zatrzymuje się tylko dla mnie. A potem rusza i chyba jest tak samo jak przedtem.
Nie lubię też tego niepokojącego spokoju, który czai się w środku. Ja przecież nie mogę odczuwać spokoju. Zawsze towarzyszy mu bezgłośny szept zapowiadający burzę. Pioruny przynajmniej nie będą wywoływać niepokoju.

Wszystko staje się mi obojęne i tylko ten fakt nie jest mi obojętny.

Mam nadzieję, że litery powyżej utworzyły ładny wzorek. Należy na nie patrzeć wyłącznie pod tym kątem. Kreski i kropki. W dziwnej i nic nieznaczącej konfiguracji.