zdeterminowane przez ból pulsujący krwią


Człowiek to przede wszystkim algorytm. Schemat. Nie można od tego uciec.
Niektórym jednostkom wyrzuca się postępowanie występujące przeciw aktualnie obowiązującej logice. Stają się błędem w najwłaściwszym dla swego czasu równaniu. Tymczasem te odstępstwa, pomyłki to cuda. Cuda na ogół pozbawione metafizycznej głębi, ale nie tracące w związku z tym na wartości.
Przejawem skrajnej nielogiczności jest geniusz. Iskra olśnienia. Niespotykane rozwiązanie.
Ten nieprzewidywalny wybryk wkrótce wzbogaca lub zubaża ogólny schemat, którego częścią jesteśmy.
Przecież większość populacji zachowuje się stereotypowo, przy czym przez stereotyp należałoby rozumieć konkretną formę zachowania niezależnie od jej trafności czy też błędności. Takie stwierdzenie musi implikować przewidywalność.
Schemat przymierza fatałaszki Fatum. Najbliższa przyszłość staje się zdeterminowana. Każdy na swój obraz i podobieństwo tworzy prywatną Nimesis. Czyni to w oparciu o społeczne normy i konwencje (korelacja jest oczywista), ułatwiając przewidywanie swych postępków postronnym osobom.
Wyrasta na gruncie swych czasów i niemożność wykorzenienia otacza go więziennym murem.
Dlatego wyczuwalny brak logiki ma ogromną wartość. Zdarzenia łamiące kreowane przeznaczenie są cudem. Wybitność jest wyjściem z bzdurnego, deterministycznego kręgu. Jakie to proste.
A co jeśli geniusz jest po prostu innym algorytmem?
Przecież geniusz jest geniuszem tylko w określonym czasie. Człowiek przeciętny jest przeciętny w swojej epoce.
Geniuszem się bywa, ale skala kontrastu sprawia, że przeciętność myślowo transformuje "bywać" w "być".
Błąd porusza ramę, upłynnia ją, ale nie znosi ograniczenia, którego świadectwem jest chociażby niezdolność do przewidzenia genialnego złamania reguły. I pozostaje iluzja, że to przecież nie tak… Geniusz staje się synonimem nadziei na wyrwanie się z klatki. Usprawiedliwia bunt. Sprzedaje iluzję...
A poczucie zniewolenia pozostaje…

Quasi-deterministyczne brednie są pewnie wynikiem bólu przewiercającego się przez szwy mojej czaszki, który pulsuje szybciej niż tętno ścigające się z sekundami. Dokąd tak spieszy się mojemu sercu?
Relatywizowaniem z wykorzystaniem zostawionych furtek zajmę się, kiedy zmuszę organizm do posłuszeństwa. Muszę stworzyć sobie chaos. Porządek mnie przeraża... wzbudza wstręt.