pełna paleta


Oblekam się w kolorowe, przepiękne płótno. Czarno-białe włókna walczą w odwiecznej walce przeciwieństw godzone przez najróżniejsze barwy.
Dlaczego więc gubimy przeróżne kolory po drodze?
Czerń i biel.
Smutek i radość.
Pech i szczęście.
Razem splecione w życie.
Gdzie podziały się inne barwy?
Łatwo je pominąć. Przemalować, by doznania stały się intensywniejsze. Nie dziwi mnie to - jeżeli uzna się wszystkie pozostałe kolory-odczucia za wyblakłe...

Pełną paletę jestem w stanie dostrzec bardzo rzadko. Tylko w chwili, gdy widzę siebie z zewnątrz.
Obok. Obca. Chłodna.
Ogarniam całość, ale wtedy tracę kontakt ze wszystkim, wszystkimi, a zwłaszcza ze sobą.
Przestaję być sobą, by w pełni widzieć siebie.

Szkoda, że tylko kilka razy...
Szkoda, że wyłącznie sekundy, ich ułamki, setne części ułamków...

Odrobinę dłużej trwa taki stan wobec świata.
Mijam ludzi jakby w innej rzeczywistości, oni są osobno i ja osobno. Oddziela nas niewidzialna bariera. Zupełnie jakbym wybiła się na moment ponad szklane więzienie akwarium, spojrzała na wszystko z góry i z bolesnym, bo zbyt gwałtownym, pluskiem wpadała do wody, przy okazji zakłócając spokojne życie innych zmąceniem rzekomo niezmąconej toni. Po raz kolejny rozpoczynam bezsensowny maraton i pływam, zataczając jasno określone kręgi. Od czasu do czasu zdarzy się, że świadomie lub nie uderzę w przezroczystą ścianę.

akwarium we mnie
akwarium wokół mnie

tylko pięć?
tylko pięć.
tylko pięć!

tylko jak...

...


chciałabym bardziej być

(myśl przywędrowała do głowy wraz z deszczem we włosach zdecydowanie za wcześnie rano; zapewne przyplątała się na dobre)

gdy zapada zmrok


Mrok.
W nocy daje schronienie drzewom. W kręgu tajemnicy skrywa ich kształty i strzeże sekretów. A drzewa, bawiąc się ze swoim opiekunem, tańczą w rytm powolnej pieśni wiatru i nęcą mnie magią cieni. Szelest jesiennych liści przeradza się w kuszący szept, który zaprasza do odkrycia arkanów leśnego kręgu.
Powinnam dalej podążać ścieżką doNikąd w świetle słabych latarni, lecz ciało bezwiednie skręca w stronę rozpostartych upiornie gałęzi. Przygnębiające jęki konających liści, dochodzące spod mych stóp, łaskawie informują moją świadomość o przekroczeniu granicy. Zagłębiam się w ciemność.
Niewiarygodne! Jestem w czerni, która okazała się mniej czarna niż mogłoby się wydawać z zewnątrz. Z mroku formują się kolejne leśne istoty i roztaczają wokół całą gamę szarości.
Wystarczy oprzeć się plecami o pień i zamknąć oczy, by stać się integralną częścią tego miejsca. Na jak długo? Kiedyś wzejdzie słońce i wygoni Opiekuna Drzew. Wtedy czerń mojego płaszcza przestanie pasować do jaśniejących istot. Krąg szeptać będzie inne zaklęcia, nie przeznaczone dla mych uszu.
Odchodzę.
Towarzyszenie drzewom w tak intymnej chwili byłoby bezczeszczeniem. Nie chcę oglądać ich bezbronności w całej okazałości. Wrócę jutro.
Gdy noc znów da schronienie drzewom.

Podczas wędrówki, gdy brutalnie zakłócałam idealną harmonię, narodziła się w mym umyśle wizja. Nie tylko ja burzę morze liści, które protestuje zdecydowanym szelestem. Niedaleko czai się wąż. Płynnymi ruchami giętkiego ciała zbliża się, potęgując lęk. Zimny dreszcz przeszywa ciało – kolejny obraz chorej wyobraźni – wąż oplata nogę i niespodziewanie z szaro-czarnej rzeczywistości wyłaniają się połyskujące oślepiającym światłem kły.
Strząsnęłam z siebie wizję. Wąż zniknął, ale tylko na chwilę. Irracjonalnie wciąż pełznie gdzieś za mną. Nawet teraz jego cień migocze w oddali...

iluzja misternie utkana


„Jaką nadzieję może żywić myślący człowiek co do przyszłości ludzkości, jeśli weźmie pod uwagę doświadczenia ostatniego miliona lat?”

/Kurt Vonnegut/
Oddalam się.
Odpływam w nieznane, gdyż dłużej nie wytrzymam na tym lądzie. Nie znoszę Starego Świata, już dawno mi obrzydł. Jest w stanie wzbudzić tylko wstręt i pogardę, gdyż w rzeczywistości stanowi Ziemię Szczurów, które ocierają się o moje nogi swym obleśnym, szarym, skołtunionym cielskiem. Nienawidzę ich, nienawidzę tego przeklętego Zapchlonego Królestwa, nienawidzę!
Czy Szczurzy Świat jest rzeczywisty?
Nigdy w to nie uwierzę!
Fakt, że stanowią większość, nie oznacza, iż tworzą prawdziwą rzeczywistość. One tylko chcą, byśmy w to uwierzyli. Robią nam pranie mózgu, wmawiając, że każda słuszna droga prowadzi do ich Królestwa. W ten sposób kłamstwo zlało się w jedno z prawdą i nikt nie potrafi już znaleźć chociażby jednej różnicy.
A przecież gdzieś musi istnieć alternatywa - Nowy Świat, który dla szczurów jest nierzeczywisty, a wręcz niewyobrażalny. Gdzież ten nieznany ląd?
Chyba warto wypłynąć na szerokie wody oceanu wolności. Nie ma czasu na przygotowania, ani chwili na planowanie, nawet ułamka sekundy na zastanowienie. Przecież szczury nie śpią! One usiłują mnie zasymilować, wchłonąć wbrew woli! Znam ich podły plan – roznoszą czarną śmierć umysłu i pragną ponad wszystko mnie zarazić! Dżuma otacza mnie z wszystkich stron, krąży niczym sęp, wytrwale zacieśniając kręgi. Coraz głośniejszy tupot szczurzych łap odmierza uciekający czas.
Przechytrzę szczury!
Ukradnę pierwszy lepszy statek i popłynę w nieznaną dal, bo właśnie za horyzontem kryje się Nowy Świat. Cudowny ląd wolny od ohydnego plemienia, zamieszkany natomiast przez istoty mnie podobne – nie nędzne gryzonie, a Ludzi. Po prostu Ludzi.

Rozejrzyj się.
Ilu Ludzi widzisz wokół siebie?