zawsze muszę uwikłać się w samopoznanie

Przez błędne wyobrażenia o sobie, przez wyobrażenia o sobie w ogólne (bez względu na stopień ich błędności) nie widzę rzeczy oczywistych w świecie zewnętrznym, ponieważ patrzę przez zbyt mocno zniekształcający filtr. Mylnie interpretuję zachowania względem mnie. A najczęściej nie interpretuję wcale, pozwalam zachowaniom trwać w formie czystego działania oczyszczonego z motywów i oczekiwań działającego, ale też w odbiorze praktycznie pozbawionego oczekiwań z mojej strony. Reagowanie na sytuację pozbawioną interpretacji jest reagowaniem kalekim. Nie wiem, co gorsze - brak interpretacji, czy błędna interpretacja. Gdybym przy utrzymaniu braku skażenia osądu oczekiwaniami z mojej strony, częściej interpretowała zdarzenia,  być może byłabym bliższa zrozumienia wycinków rzeczywistości.

Interpretacja jako narzędzie poznawcze ma zastosowanie relacyjne.
Interpretacja w stosunku do świata (np. nauka) ma zastosowanie użytkowe i translatorskie.

Dwa robocze zdania. Jestem przekonana co do drugiego. W przypadku pierwszego stosuję rozróżnienie na interpretację poprawną i błędną. Interpretacja poprawna byłaby narzędziem poznania prawdy*, co już na poziomie wyjaśnienia intencji działania jest zakłamane, biorąc pod uwagę częstość kłamliwej świadomej interpretacji własnych stanów umysłu i istnienie "opowiadacza" uspójniającego i czyniącego zrozumiałym obraz własny.** To właśnie naturalne uspójnianie i dążenie do osiągnięcia poczucia zrozumienia czynią wgląd tak zawodnym. Tym bardziej zewnętrzny obserwator, nawet mając do dyspozycji interakcję, nie może właściwie ocenić całej otoczki działania. Pytanie więc brzmi, czy jest możliwa prawdziwa interpretacja działań innych podmiotów?

* gubi mnie wiara w istnienie wersji prawdziwej, wiara w obiektywną rzeczywistość, czuję ich nieprawdziwość, ale to odsyła  mnie do tego samego pojęcia i rodzi niewygodne zapętlenia.

** samopoznanie widzę jako opowiadanie sobie (w sposób mniej świadomy = doraźnie i z minimalną ingerencją w tłumaczenie lub bardziej świadomy = wpływając i ujmując w szerszym kontekście) historii o samym sobie. I gdy myślę o tym, jak na jawie umysł gimnastykuje się, by tworzyć spójny, zrozumiały i w miarę bezpieczny obraz ja, to przypomina mi to proces, który wykonuje we śnie. Niepowiązane wydarzenia i obrazy scala w pozornie kompletną historię, która we śnie prawie nie zadziwia, choć po przebudzeniu widać grube szwy lub jawne rozdarcia. Chciałabym wyraźnie widzieć szwy i warstwy kleju w procesach mających miejsce na jawie.

.

~asymetrie~