(Bez)senna rzeczywistość


Odnoszę wrażenie, jakbym była poza czasem. Zupełnie jakbym wypadła z rzeczywistości. Na którymś zakręcie wyskoczyłam z drogi, którą obrał świat i jeszcze nie zdążyłam wkroczyć na nową. Przyziemne sprawy, ludzie, problemy, życie – mnie nie dotyczą. Teraz lewituję w innym wymiarze, o którym nie wiem nic. Jestem gdzieś obok, właściwie bardzo blisko, ale tak naprawdę miliony lat świetlnych stąd.
Czasami tylko jakiś silny impuls przywraca mnie do rzeczywistości. Wtedy jestem gościem, który wynajmuje pokój tylko na jedną noc. Zawsze gdzie indziej. Zawsze z innego powodu. Zawsze z kim innym. A tuż przed świtem wymykam się niepostrzeżenie z Hotelu Rzeczywistości, by powrócić w Nierealne.

Biedna, mała dziewczynka zawieszona gdzieś między wymiarami. Musi zapaść w głęboki sen, by powrócić do świata zamieszkiwanego przez znanych jej ludzi. Na jawie bowiem przebywa w tajemniczych, odrealnionych miejscach.
Dziewczynka rozumie, że rzeczywistość rządzi się swoimi prawami. W niej należy postępować w ściśle określony sposób – koniecznie odmienny od tego, co się deklaruje. Biedactwo dostrzega mechanizmy rządzące realnym światem i widzi na ulicach wszystkie prawie idealnie działające koła zębate. Koła zębate, które nie muszą myśleć, jak się obracać. Jedno napędza drugie. Czasem ze sobą pobrzęczą, udając artykułowaną mowę. Kiedy indziej, w ramach iluzorycznego strajku, postanowią się wyłamać i poruszają się tylko z rozpędu, na moment tracąc wiarę w ruch. Ale naprawdę nie zatrzymują się i dlatego nie widzą maszyny, której są częścią. Pędzą dalej. Aż po całkowitym zużyciu zastąpi je nowy model.
Dziewczynka budzi się ze złego snu i wraca do maleńkiego świata pozbawionego maszyn. Uśmiecha się i cieszy chwilą, bo wie, że prędzej czy później i tak będzie musiała iść spać. Po raz kolejny przejść okropną metamorfozę i przybrać znienawidzony kształt. Wie, że będąc częścią maszyny, nigdy nie zdoła się zatrzymać. Świadomość, która na jawie była błogosławieństwem, we śnie nie zgaśnie i będzie najstraszliwszym przekleństwem. Dlatego dziewczynka tak bardzo ceni bezsenność. Tylko wtedy może stać, widzieć, rozumieć i być sobą.

poznać i zrozumieć


Zdecydowanie mam zbyt wiele niezdrowych nawyków. Najgorszym z nich jest niepohamowana chęć do rozkładania własnej osobowości na czynniki pierwsze. Jestem najgorszym auto-psychoanalitykiem, jakiego można sobie wyobrazić.
Staję się coraz okrutniejszym rzeźnikiem, który ćwiartuje i sieka wnętrzności, nie zważając na coraz rozleglejsze morze krwi. Już dawno temu zaczęłam ignorować ból. Przecież można się znieczulić. Byle głębiej. Do wnętrza. Niestety nie wszystko można wyjaśnić mniej lub bardziej skomplikowanym ciągiem przyczynowo-skutkowym. Złożoność pewnych spraw i procesów mnie przerasta, a za ZROZUMIENIE trzeba płacić coraz wyższą cenę. Na dodatek mam świadomość, że moje destrukcyjne w skutkach analizy nie będą miały końca, bo nigdy nie będę w pełni zadowolona. Będę od siebie wymagała coraz więcej, jednocześnie coraz mniej oczekując od innych.
A im bardziej okrutna i nieprzejednana jestem wobec siebie, im bardziej moja osobowość jest rozgrzebana i pokiereszowana, staję się tym surowszym katem rzeczywistości. Rozbijam rzeczywistość na kawałeczki, by po chwili znów składać ją w jedną całość. Tylko po to, żeby poznawać...
Szkoda, że przy okazji wywieram silny wpływ na niektórych ludzi. Czasami dobry, a czasami zły. To jak wypadek przy pracy, narzędzie chirurgiczne zostawione w psychice człowieka w czasie operacji, której nie było... a przynajmniej miało nie być.

mimowolnie okrutna

łac. saevitia - wściekłość, dzikość, okrucieństwo