dawne wątki przyprószone odrobiną abstrakcji


Zastanawiałam się kiedyś nad niewyobrażalnością nicości. Może aktualne rozwiązanie jest trywialne, dla wszystkich najzupełniej oczywiste, ale przypadkowo uświadomiłam sobie, że pod pojęciem nicości poszukiwałam braku przestrzeni. Dlatego wszelkie wyjaśnienia były dla mnie niesatysfakcjonujące. Tymczasem brak przestrzeni jest niemożliwy do wyobrażenia. Pusta przestrzeń owszem, ale tego nie chciałam uznać na nicość. Paradoksalnie niczym nie wypełnioną, rozciągłą pustkę rozumiałam jako nieskończoność w sensie przestrzennym. Dopiero teraz po prawie zupełnym porzuceniu tamtych rozważań stworzyłam zadawalające mnie (do pewnego stopnia) rozróżnienia.  
Jak widać nie oszczędziła mnie ludzkie potrzeby porządkowania, klasyfikowania i nazywania, które dają poczucie zrozumienia i ogarnięcia rzeczywistości. O języku jako narzędziu nie ma sensu nawet wspominać. Tworzenie konstrukcji z pojęć, nadawanie nowych nazw jest ludzkim sposobem pokonania trudności w zrozumieniu świata. Interesuje mnie szczególny przypadek czystej abstrakcji, metafory jako sposobu na ominięcie nierozwiązywalnego (nienazywalnego) przeżycia czy zjawiska. Wznoszenie mostu rozciągniętego nad rzeczywistością, który ułatwia przebrnięcie przez dane zagadnienie. Mechanizm analogiczny do wykorzystania liczb urojonych przy nieco bardziej skomplikowanym problemie fizycznym. Ułatwianie sobie życia. Sobie. Spróbujcie, rozwijając temat, porozmawiać o tym z kimś po szkole uszczęśliwionej reformą edukacji. Z kimś po klasach z podstawowym programem fizyki i matematyki (idioci mojego pokroju niezdolni do dokonania racjonalnego wyboru się nie liczą :P). No niech będzie. Dorzucę jeszcze wrodzoną awersję do przedmiotów ścisłych, ale nie jest ona chyba konieczna.
 Analogiczny problem niezrozumienia pojawia się przy stosowaniu abstrakcyjnych konstrukcji pojęciowych w warstwie językowej. Człowiek wybiera łatwiejszą drogę, ryzykując zamazanie czytelności przesłania. Co więcej każda interpretacja będzie naznaczona przez indywidualny sposób postrzegania świata odbiorcy. Przy okazji niech mi nikt nie mówi, że nie każda interpretacja poezji jest poprawna. Jasne, że mamy wyróżnione określone nurty, ale kto powiedział, że trzeba się ich trzymać? Istotne jest to, co w jakiś sposób wzbogaca człowieka poznającego czyjąś twórczość. Nie ma wtedy znaczenia to, że nikt włącznie z autorem nie dostrzega tego bogactwa.
A wracając do językowych nie-do-rozumień, męczące dla innych ludzi jest nadużywanie karkołomnych linowych mostów zbudowanych z abstrakcji w prostych, życiowych sytuacjach. Którzy traktują słowa jak szalupy ratunkowe, w których można uciec od sedna sprawy.

Do diabła! Dlaczego ostatnimi czasy musi trafiać wciąż na ludzi, którzy nie potrafią wysławiać się wprost, tylko bawią się w jakieś pokrętne metafory!
N’Avoie: La muse

Mea culpa

P.S.
Asekurancko chcę oznajmić, że jestem tylko humanistką z pokrętnym życiorysem, która dla zabawy łączy rzeczy pozornie nieprzystające do siebie (na ogół bardziej niż te przedstawione powyżej), scala przeciwieństwa i z zaciekawieniem śledzi rezultaty, porównując je z przewidywaniami. Po rozłożeniu spraw na czynniki pierwsze i ponownym złożeniu w całość prawie zawsze zostają śrubki. Oczywiście „zbędne”, bo wszystko dalej działa, ale kto wie kiedy brakujące elementy okażą się przydatne... Pozostaje mi zastosować się do Twojej rady, N’Av i schować wszystko, co nie wróciło na właściwe miejsce, do pudełka z rzeczami do ponownego użycia.