inwersja

Śnieg pada do góry lub wiruje zawieszony wysoko w powietrzu. Powycinane z papieru czarne ptaki trzepoczą rozpaczliwie na linii wzroku. Ostatnie podrygi zimy. Jest już przecież wiosna, słońce coraz wytrwalej i bardziej uparcie wypala ją ciepłem na skórze. Wiosna jest dotykiem promieni, które dzisiaj odbijają się od powierzchni chmur, rozlewając się nad głowami morzem blasku. Nic nie szkodzi, że stąd nie widać. Nic nie szkodzi, że nie można się teraz zanurzyć. Wystarczy wiedzieć i pamiętać.

błoto


Jeszcze wczoraj, przed chwilą, w innym życiu kontury rzeczywistości były rozmglone, rozmemłane, nieostre. Doświadczałam nieznośnej rozmokłości bytu. Dziecko we mnie pluskało się w błocie, może szczęśliwe na swój brudny sposób. Buty grzęzły zasysane przez żarłoczną, żądną organicznej materii ziemi.
W dzieciństwie bywałam nieśmiertelna, a przynajmniej długowieczna. Czas nieograniczony w rzece potencjalności, choć możliwości nie mają tu nic do rzeczy. Czas nie płynął, sekundnik, żeby w ogóle drgnąć, raz po raz pokonywał niewyobrażalny opór stawiany przez umysł dziecka.
Dzisiaj czasu nie ma. Albo dlatego że wypadam, albo z powodu tego, że za chwilę się skończy. Puf..
Wczoraj, dzisiaj. Słowa, które nic nie znaczą, bo znaczyć mogą cokolwiek.

Życie