czy to aby na pewno sprawka rzeczywistości?


Rzeczywistość bezwstydnie ze mną igra. Kiedy chce, rozpoczyna prymitywną grę powiązań opartą na rozbestwionych skojarzeniach. Tworzy skomplikowane przestrzenne siatki w mojej głowie, łącząc dowolnie setki wydarzeń pozornie niezwiązanych. Oklepanie złośliwe rzeczy martwe są marionetkami w absurdalnie spójnym przedstawieniu złośliwych lalkarzy. I nikt nie pytał czy chcę być jedynym widzem, kiedy siłą wpychano mnie pod scenę. Od początku cena biletów wydawała mi się zbyt wysoka.
Nie wystarczy nie wejść do teatru. Czasami mrugnięcie powiek daje wystarczająco dużo czasu, do wzniesienia całej budowli. Po otwarciu oczu teatr już stoi i otacza z każdej strony.
Dziś wszystko tak szybko powstaje.

banalnie


lubię, uwielbiam, kocham...
antagonistyczny stosunek zimnej wody i ciepłego oddechu
zmysły splątane niewidzialną wstęgą aromatu kawy
muzykę, która staje się idealnym tłem
czuć na policzku rozedrgane powietrze (poruszone przez płynącą muzykę)
cały świat odbity w kałuży
ciszę pełną głosów ptaków
walkę z wiatrem i innymi żywiołami
obrazy, w które można wpatrywać się godzinami, a one ciągle są nieznane
włóczyć się samotnie i dziwić się dokąd doszłam
patrzeć prosto w oczy i próbować coś widzieć
książki, które nigdy się nie kończą
wątpliwą pewność i pewne wątpliwości
brzmienie słów szept, szelest, zmysł...
skrzypiący śnieg i szeleszczące liście
promienie słońca, przenikające przez ubranie i skórę
krople deszczu w samotności
zwinąć się w kłębek niczym kot ze świadomością, że idealne skłębienie jest nieosiągalne
płomienie tańczące na tafli wosku
wszystko to, czego nie lubię, a powodów jest zbyt wiele, by je wymienić
...