o opowieści

Czuję się w sobie coraz bardziej obco. Być może po prostu coraz mniej czuję siebie, choć bardziej prawdopodobne jest to, że po prostu straciłam auto-narracyjny wątek i już nie potrafię opowiadać sobie siebie. Wydaje się, że są ludzie, którzy po prostu potrafią chłonąć świat takim jaki jest - patrzą i widzą, słuchają i słyszą, dotykają, smakują, wąchają i czują, a świat jawi im się bezpośrednio. Nie muszą go sobie opowiadać. A ja od początku snuję historię, jak wielki pająk rozkraczony w niewielkim kątku rzeczywistości - oplatam lokalne nieregularności delikatną nitką wyjaśnień, próbując dostrzec w splotach zadowalający wzór. Jednocześnie mimowolnie tworzę dla siebie z tych samych nici kokon miękkich słów.
Chyba nigdy nie mogłeś zrozumieć mojego zafiksowania na słowach, tego, że z nich konstruuję kontury rzeczywistości i swojej podmiotowości. Bez nich świat przypomina bezładne składowisko przedmiotów i zdarzeń, a ja zmieniam się w niejednorodną mieszaninę przypadkowych impresji i całkowicie tracę zdolność ekspresji. Możesz zaprzeczać, bo od czasu do czasu wyławiam z brei pojedynczą grudkę i rozgniatam ją na ekranie lub wypluwam z ust, ale ona nic nie znaczy. Bez kontekstu nie ma znaczeń, tak jak bez relacji nie ma czasu.

Z rozszerzającej się we mnie czasoprzestrzeni znaczeń wyciekł sens i czas. Została przestrzeń. Tego mniej więcej chciałam. Coraz bardziej boję się chcieć. Coraz bardziej wstydzę się wycofać.


__
Kiedyś myślałam, że to słowa są kalekie względem myśli. Dziś wiem, że to myśli są kalekie względem słów, a skoro widzisz tak głęboko poranione słowa, to wyobraź sobie niepełnosprawność myśli. Nie - myśli, miękkiej myśli, która kładzie się w umyśle, ścieląc zrozumienie. Myśli - przeszczepionych konstruktów myślowych wrośniętych w tkanki świadomości. 

meta-

Bywa tak, że świat jest wypłukany z barw.
Nigdy nie mogłam się na to przygotować, bo zamiast blaknąć powoli, po prostu świat nagle stawał się przezroczysty. Nadal widziałam kształty, ruch, każdą fałdkę materii i zagięcie przestrzeni, rejestrowałam postaci i wydarzenia, ale w formie trójwymiarowej, dynamicznej malowanki, którą zapomniano wypełnić kolorem. Żywe kontury przez cały czas delikatnie pulsowały, wyostrzały się i rozmywały, trochę męcząc wzrok, ale jednocześnie pozwalały normalnie żyć, tym bardziej że miałam spore doświadczenie w dopowiadaniu sobie reszty. Wszystko, co możesz sobie wyobrazić, jest prawdziwe, powtarzałam w myślach za Pablo i w razie potrzeby wyobrażałam sobie z szeroko otwartymi oczami kolorowy świat.
Na początku wiedziałam, kiedy wracały prawdziwe kolory, ale potem uwierzyłam mantrze i prawdy wymyślone zaczęły coraz głębiej przenikać prawdy rzeczywiste. Stopniowo niwelowałam coraz mniejsze różnice nieustannie udoskonalanym filtrem, aż w końcu przestałam rejestrować momenty przejść. Pewnego razu rzeczywisty kolorowy świat po prostu wrócił niepostrzeżenie... lub nie wrócił wcale.
Czasami bywa tak, że świat jest wypłukany z barw. Takim go sobie wyobrażam.

bańka

we collect our phobias
our sicknesses

Drżące fale emocji pulsują pod skórą. Przepływają poplątanymi, zawęźlonymi arteriami aż do momentu, w którym utykają na dłużej w węzłach splątanych przeszłością. Jasność odczuwania ginie w zawirowaniach.. zbyt trudnych do opisania. Do czasu. Do czasu, gdy pojawia się ból napięcia i ulga rozerwania, kiedy czuję obiecujące, rozdrgane naprężenia i ból pękania.

Dociskam ten ból do żywej ściany czucia, bo tylko wraz z nim dociskam i zatrzymuję uczucia. Niewłaściwy kontekst sprawia, że ginie rozróżnienie na dobre i złe emocje. Pozostaje jedynie granica wytrzymałości wytyczona na krawędzi braku odczuwania. Niegdyś skostniała, dzisiaj sprężysta.
Obiema dłońmi napieram na elastyczną błonę, raz po raz, a ona wraca do stanu sprzed prób rozciągania. Może bańka, którą tworzy, jest nieco bardziej rozdęta.. a może mniejsza, lecz brak mi stabilnego kryterium potrzebnego do porównania.
Nie wierz słowom. Są odbiciem cieni.
Nie wierz gestom. Przez nie tylko odmienia się chwila.
Nie wierz emocjom. Znikną po drugiej stronie lustra.
(Szukam kolejnej cząstki elementarnej – nośnika prawd).